niedziela, 24 lutego 2013

Wycieczka po suplementy.. cz.1

Zdrowy tryb życia pozwolił mi odkryć na nowo radość z każdego dnia. Dużo ćwiczę, biegam, jeżdżę na rowerze, jestem fanem jogi i medytacji, uwielbiam jednak odkrywać coraz to nowe ścieżki czerpania z natury pełnymi garściami. Jakiś czas temu zainteresowałem się pochodzącymi z naturalnych źródeł suplementami diety - choć od wielu lat preferuję zdrową, pozbawioną sztucznych składników dietę, jestem jednocześnie świadomy, że może nie dostarczać ona wszystkich niezbędnych składników. Uzupełniam je więc różnego rodzaju koktajlami (tylko ze świeżych, zdrowych warzyw i owoców, naturalnych jogurtów lub mleka), od czasu do czasu zjem gotowane lub pieczone mięso, bez tłuszczu, sosu ani niczego w tym stylu. Życie zgodnie z naturą nie wyklucza jedzenia mięsa - wszakże nasi przodkowie żywili się wszystkim, co dały im leśne ostępy i mateczniki, oraz co sami wyhodowali. Ja, co prawda, własnej hodowli kurczaków czy świnek nie mam, jednak wybieram mięso atestowane i z pewnych źródeł - mam kilku zaprzyjaźnionych hodowców, których jestem pewien i oni dostarczają mi te właśnie elementy pożywienia.

Ale nie o hodowli trzody miał być ten post... Dzisiaj wybrałem się ze znajomym w poszukiwaniu miejsca, w którym moglibyśmy zaopatrzyć się w dobre, w pełni naturalne substytuty dostępnej w każdym sklepie sportowym chemii. Plan był prosty - szukamy sklepu sprzedającego suplementy, ale nie żadne odżywki czy inne "cudowne" preparaty pochodzenia co najmniej wątpliwego, bo nie chcemy mieć napuchniętych mięśni i problemów z najbardziej męską częścią ciała :) Poza tym nie jesteśmy kulturystami, tylko po prostu staramy się zdrowo żyć, więc odpowiednia dieta jest dla nas priorytetem.

Spotkaliśmy się o 12 w centrum (ja mieszkam w okolicach Warszawy, mój znajomy na Młocinach) i rozpoczęliśmy poszukiwania. Pobieżnie przejrzeliśmy w internecie kilka miejsc, ale żadne nie przykuło naszej uwagi, więc postanowiliśmy po prostu przejść się (także dla zdrowia) i porozglądać tu i ówdzie, czy można gdzieś znaleźć coś ciekawego. Na początku obraliśmy za cel kierunek na Ochotę, licząc, że w licznych uliczkach i meandrach Centrum-Woli-Ochoty uda nam się znaleźć chociaż jeden sklep oferujący zdrowe substytuty diety.

Nawet nie wiem, jakim cudem trafiliśmy do Złotych Tarasów, ale podejrzewam, że po prostu padliśmy ofiarą naturalnego odruchu każdego mijającego ten szkaradny budynek. Żeby nie było - nie mam nic przeciwko centrum handlowemu, do którego ludzie mogą iść w wolnym czasie, obejrzeć film w kinie czy poszperać w ciuchach, nie bojkotowałem ich i nie zamierzam. Ale ten budynek jest po prostu brzydki. Nieważne, to nie blog architektoniczny - chociaż o ekologicznej zabudowie również kiedyś napiszę. W każdym razie trafiliśmy tam i jedyne, co odkryliśmy, to pełen chemicznych wzmacniaczy sklep z odżywkami.

Idziemy dalej i ciągle nic. Trochę zimno, ale jesteśmy dobrze zahartowani, więc spokojnie przedzieramy się przez nieodśnieżone chodniki. Ani się obejrzeliśmy, jesteśmy obok IPN. I wciąż nic. Zero, null, żadnego sklepu dla ludzi szukających czegokolwiek naturalnego... Wtedy stało się coś, na czego wspomnienie wciąż się śmieję - podeszła do nas Pani, na oko 40-kilka lat i spytała, czy nie wiemy, gdzie tu jest sklep z naturalną żywnością. Popatrzyliśmy po sobie i wybuchnęliśmy śmiechem. Pani nieco zdezorientowania i oburzona, ale kiedy wyjaśniliśmy Jej powód naszego rozbawienia, sama zaczęła się śmiać. Powiedziała nam, że słyszała o jakimś niewielkim punkcie na Woli, w którym można przebierać w szerokim wyborze żywności naturalnej (tak to określała), ale nie może go znaleźć. Zaczęliśmy więc szukać razem...

A czy znaleźliśmy i co z tego wynikło - jutro! :)

Slava!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz