czwartek, 11 kwietnia 2013

Coca Cola napojem bogów!


Zacznę od wyznania: uwielbiam Coca Colę. Serio. Uważam, że to jeden z najlepszych napojów na rynku. Ba! Najlepszy. Chociaż powstaje w ściśle tajnych laboratoriach finansowanych zapewne przez rządzących Ziemią przedstawicieli Reptilian, ma w sobie więcej chemii, niż koreańska głowica nuklearna i kiedyś robiono go z domieszką amfetaminy, kocham ten smak.

Nazwijcie mnie hipokrytą, ale akurat Cola naprawdę jest niesamowita. Ma wszystko, czego człowiek potrzebuje do życia, czyli niepowtarzalny smak, orzeźwienie i kofeinę :) Jasne, zdrowiej jest samemu przygotowywać sobie energetyki (co zresztą opisywałem dwie notki temu) albo pić brazylijską kawę z nietoperzowego guano, ale czasami zdarza się tak, że zatrzymujemy się na stacji benzynowej w drodze nad morze i musimy się czegoś napić. Wtedy do wyboru mam albo obrzydliwą kawę z automatu pamiętającego czasy pierwszych Piastów albo miliard napojów gazowanych, z których większość to woda wymieszana z radioaktywnymi odpadkami z Jersey. No i Colę. Wybór jest prosty.

Ten czarny napój ma w sobie coś takiego, co przyciąga na stałe. Może ciągle dodają tam trochę amfy? :) Poza tym nie zapominajmy o tym, że Cola - pita w rozsądnych ilościach (i nie jest to 5 litrów dziennie) nie szkodzi, ale wręcz pomaga. Owszem, zawiera sporo cukru, ale działa również na trawienie. Każdy chyba leczył się z bolącego brzucha wygazowaną Colą... 

A czy zatruwają środowisko? Tego nie wiem, nie widziałem żadnych raportów na ten temat, a wywrzaskiwane hasła Greenpeace'u mało mnie interesują, jeśli mam być szczery. Póki co, pozostaje zatem napojem bogów! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz